Jest takie jedno miejsce, do którego zawsze chcę wracać. Brzezna. Dom dziadków, w którym spędzałam cały czas wolny od szkoły: wakacje, ferie, święta, długie weekendy… Predstawiam Wam wyjątkowa przestrzeń wokół, którą koniecznie chciałam utrwalić na zdjęciach.
Stary dom – o ile się nie mylę – jeszcze z końcówki XIX wieku. Jego wnętrzu poświęcę jeszcze osobny wpis : )
Kiedy ktoś z bliższej czy dalszej rodziny się tutaj wybiera, mówi: „Idę na Dyrkówkę”. Ta nazwa funkcjonuje od dekad, wzięła się od nazwiska Dyrek, niegdysiejszych mieszkańców domu.
Przy domu jest ogromny ogród z widokiem na kościół pw. Najświętszego Ciała i Krwi Pana Jezusa, powstały z inicjatywy przyjaciela mojego dziadka, ks. prałata Stanisława Maślaka. Co niedzielę – obowiązkowa pobudka o 8:00, kiedy dzwoniły dzwony ; )
To, po co w Krakowie chodzę do sklepu, tutaj w ogrodzie wisi sobie po prostu na krzaku czy na drzewie. Kiedy byłam mała zastanawiałam się po co w sklepach są śliwki, albo kto kupuje borówki…